Dzieci nas widzą!
Gdyby ktoś zapytał Twoje dziecko: „Jacy mają być Twoi rodzice?”
– to jak myślisz, jaka by była odpowiedź?
Nie masz sobie nic do zarzucenia?
Traktujesz swoje dziecko z należytym szacunkiem?
Mówisz mu często, że je kochasz?
Dajesz dużo swobody, stawiając jednocześnie jasno wytyczone granice?
Bawisz się z nim wystarczająco dużo w stosunku do jego potrzeb?
Nie krzyczysz z byle powodu?
Nie obwiniasz, nie oczekujesz zbyt wiele, rozumiesz je i przyjaźnisz się z nim?
…
„Jacy mają być wasi rodzice?
Na to pytanie odpowiedziało 51 dzieci: 27 dziewczynek i 24 chłopców w wieku od 5 do 15 lat. Pięciolatka była tylko jedna (ale bardzo rezolutna, nie mogłam się zatem powstrzymać), zaś powyżej 15 lat uznałam, że to już nie są dzieci i ocena nie będzie dziecięca. Wszystkie odpowiedzi, jakie uzyskałam podzieliłam umownie (bardzo umownie) na 3 grupy: Przedszkolną (od 5 do 7 lat), średnią (od 8 do 11) i starszą (od 12 do 15). Odpowiedzi najmłodszych dzieci zapisałam sama. Dzieci powyżej 10 lat napisały swoje odpowiedzi na kartce. Rodzice nie byli zaznajamiani z odpowiedziami dzieci (żeby wykluczyć presję). Dzieci otrzymały informację, że jeśli opinię sformułowaną przez nich na piśmie uznają za bardzo istotną, to mogą osobiście przekazać ją rodzicom.
A zatem, jak chcieliby swoich rodziców widzieć dzieci?
Dobra wiadomość jest taka, że prawie połowa dzieci jest w stosunku do rodziców bardzo lojalna. 23 osoby – przeważnie z grupy przedszkolnej oraz (!!!) z grupy starszej – napisały lub powiedziały: „chcę, żeby moi rodzice byli tacy, jacy teraz są”. Nasunęło mi się pytanie: czy możemy się pochwalić podobnym poziomem lojalności i akceptacji w stosunku do swoich dzieci?
Kilkoro dzieci (najwięcej z grupy starszaków) ograniczyło swoje odpowiedzi do bezosobowego wymienienia cech:
– dobrzy i sprawiedliwi;
– nie nudni;
– weseli, a nie stale zmartwieni;
– zgodni (czy każdy zrozumiał o co chodzi? – K.M.).
Oraz firmowa odpowiedź nastolatków (6 odpowiedzi w grupie starszaków!):
– rozumiejący nas!
I cudna odpowiedź jednego chłopca:
– zdrowi, szczęśliwi, pod pogodnym niebem!
Najbardziej kreatywne są, oczywiście, maluchy:
– Żebyśmy z tatą popłynęli sobie na podwodnym okręcie. Z mamą? Z mamą też można. Ale wtedy niech wszystko będzie białe i żeby był żagiel;
– Żebyśmy kupili dużą dużość kolorowych baloników i byśmy wszyscy razem szli ulicą i żebyśmy jedli na ulicy lody, a ludzie żeby patrzyli na nas i się uśmiechali… aha i żeby jeszcze była wiosna… (jakie to proste, a czy ktoś z nas się domyślił?);
– Żeby pozwolili mi zamieszkać w ZOO. Mama też mogłaby tam mieszkać albo, jeżeli nie zechce, to niech mnie odwiedza i przynosi smaczne prezenty. Albo, jeśli nie wolno w ZOO, to chociaż w stajni…
Najczęściej występujące wśród maluchów odpowiedzi:
– Żeby mama i tata częściej się ze mną bawili;
– Żeby rodzice na mnie nie krzyczeli i nie przeklinali mnie.
Grupa średnia była najbardziej pragmatyczna. To właśnie w tej grupie życzenia kierowane do rodziców nosiły charakter praktyczno-materialistyczny bardziej niż emocjonalno-duchowo-estetyczny:
– Żeby kupowali mi to, co ja chcę (ani jeden maluch nie dał takiej odpowiedzi);
– Żeby nie odpędzali mnie od komputera – jak będę miał dość gier to sam odejdę;
– Żeby nie czepiali się o odrabianie lekcji, tylko żeby czasami porozmawiali ze mną o czymś innym;
– Żeby zrozumieli, że nie jestem już małym dzieckiem;
– Żeby przestali mówić, że jestem idiotą i mam dwie lewe ręce…;
– Dobrzy rodzice to tacy, którzy radzą się we wszystkim swojego dziecka;
– Jeżeli oni przestaną mi kłamać i mnie porzucać, to ja też przestanę;
– Żeby pozwalali mi się bawić na podwórku z innymi dziećmi tyle czasu, ile inni mogą się bawić i żeby babcia nie podglądała cały czas przez okno;
I najbardziej zdumiewające w tej grupie:
– Żeby się przyjaźnić, a nie walczyć i być wrogami przez cały czas. Trzeba zrozumieć, że jesteśmy jedną rodziną i stoimy po jednej stronie barykady… (wygląda na to, że dzieciak w ogóle nie potrafi sobie wyobrazić świata BEZ barykad!)
Grupa starszaków ma, rzecz jasna, motywy „wyzwoleńcze”:
– Tacy rodzice, którzy się w ogóle nie czepiają – tacy są najlepsi;
– Tacy, którzy rozumieją, że dzieci mają już własne życie. Jak będę chciał to opowiem, a jak nie chcę – to żeby nie drążyli;
– Tacy, którzy dają dzieciom maksimum samodzielności i odpowiedzialności.
Były też odpowiedzi zawierające świadomą, otwartą gorycz odrzucenia (tę sprzeczność nastolatków, o której wszyscy mówią, ale mało kto sobie uświadamia na czym ona w istocie polega):
– Żeby byli, czuli, żeby się mną interesowali;
– Żeby zawsze byli gotowi mnie wysłuchać i wesprzeć. Żeby byli tacy, że nie boję się przyjść i wszystko powiedzieć…;
– Tacy, którzy nie oceniają przez cały czas.
Oraz, moim zdaniem, najbardziej przerażająca:
– Tacy, którzy widzą w dziecku człowieka z uczuciami, a nie swoje poświęcenie, swój wkład pracy, pieniędzy, czasu i zdrowia.
Oto dzisiejsze oczekiwania dzieci.
Powiedzcie, kochani czytelnicy, czy sami chociaż pamiętacie, jakimi chcieliście widzieć swoich rodziców w waszym dzieciństwie? Wszystko było (z waszego dziecięcego punktu widzenia) jak trzeba, czy może czegoś brakowało? A może czegoś było w nadmiarze? Jestem ciekawa czy coś się zmienia w tych oczekiwaniach z pokolenia na pokolenie czy też od czasów starożytnego Rzymu dzieci zawsze oczekują od rodziców tego samego?”
Katerina Murashova – psycholog rodzinny i dziecięcy
Opis badania w oryginale tutaj
Przekład Po Pierwsze Ludzie
Pamiętajcie, dzieci nas widzą!
To badanie dało mi wiele do myślenia.
Przydała mi się bardzo taka chwila refleksji…
Ja jestem szczerze wstrząśnięta ale i wzruszona.
A Wy?
Najczęściej występujące wśród maluchów odpowiedzi:
– Żeby mama i tata częściej się ze mną bawili;
– Żeby rodzice na mnie nie krzyczeli i nie przeklinali mnie
Wstrząsnęłaś mną. przeklinali? serio?
Mną wstrząsnęło całe badanie. Czasem się nie kontrolujemy. A już najgorsze, gdy powie nam to dziecko…
Ja niestety w moim mniemaniu za dużo krzyczę. Antosia wtedy mówi do mnie: „Mama nie krzycz” albo „Dlaczego krzyczysz?”. I to jest dla mnie jak liść w twarz. Zamieram, wstyd mi i ogarniam się w sekundę. Pracuję nad sobą ale jest to cholernie trudne. Zdaję sobie całkowicie sprawę, że to skrajnie niepoprawne i nie chcę uczyć mojego dziecka krzyku…
Mam dokładnie ten sam „problem” :(
To się nazywa nerwica Ania. Na to są leki hehe. I kiedyś do nich wrócę! :)
Ściskam Cię! ♥
krzyk, złość itp są wynikiem naszej ludzkiej bezsilności.
a przecież nic co ludzkie nie jest nam obce. dzieci jeszcze nie mam, jeszcze nie planuje ale wiem ze w przyszłości chciałabym mieć taką małą Antosie, która pewnie nie raz doprowadzi mnie do białej gorączki.
Wszyscy ludzie reagują zawsze gwałtownie…. czasami zastanawiam sie czy potrafiłabym swojemu chłopakowi, siostrze czy tez w przyszłości dziecku powiedzieć „wróć za 5 minut, wtedy się z Tobą rozprawie” …..żeby przez te 5minut ochłonąć i nie wykrzyczeć słow, ktorych później bardzo żałuję….
śledząc Twój blog coraz bardziej stajesz się mi bliska…ostatnio było o ideałach…. myślę że na przyszłość będziesz takim moim wzorem do naśladowania jak być dobrą matką ;)
Ewo, nie myślałam nigdy, że kiedyś doczekam tak pięknych słów. Bardzo Ci za nie dziękuję. Są tak ogromnie budujące i miłe, że ciepło mi się na duszy zrobiło. I dobrze wiedzieć, że ktoś uważa za ludzkie nasze emocje nawet, jeśli są tak negatywne. Zazwyczaj wypieramy z siebie to co złe i nie zaprzyjaźniamy się ze swoimi wadami. A może właśnie trzeba je oswoić, żeby móc nimi zawładnąć?
Kurcze,
z jednej strony dużo pozytywnych, ale z drugiej strony sporo … przerażających wręcz.
Mam też wrażenie, że widać, jak bardzo jest psuta dziecięca kreatywność… szkoda.
Tomek możesz rozwinąć tę myśl z psuciem kreatywności u dzieciaków?
Niektóre z odpowiedzi warto czytać w chwilach słabości
Zdecydowanie! :)
popłakałam się….
świetny tekst… będę do niego wracać. Dziękuję!
Mnie też bardzo wzruszył. Bardzo… Pozdrawiam i zapraszam! :*
Daje do myślenia. Bardzo. Dziękuję.